poniedziałek, 24 czerwca 2013

"When life leaves us blind, love keeps us kind" Part 17

Cóż ja mogę więcej powiedzieć? Następny rozdział jest w trakcie pisania. Nie wiem, czy zdążę się wyrobić do końca czerwca, ale powinnam :D Poza tym, nie uważacie, że party ostatnio wychodzą mi jakieś takie... Dłuższe? :3
Enjoy! :*
--------------------------------------------------------------------------

[Frank]

   Nawet nie macie pojęcia jak mi ulżyło, kiedy sobie wszystko wyjaśniliśmy. Dotarło do mnie, że kocham Gerarda, a bez niego jest mi strasznie ciężko. Fizycznie i psychicznie. Lubię z nim przebywać. To dobry chłopak. Może trochę zagubiony i rozpieszczony, ale dobry. Nareszcie wiem, że podjąłem właściwą decyzję.  Przecież on czuje to samo co ja, więc w czym problem? Mam wrażenie, że to wszystko jednak za szybko się dzieje, jak na realny świat. Chciałbym trochę przystopować. Dopiero co oswoiłem się z myślą, że jestem gejem. Gerard powinien to zrozumieć. Dba o mnie, troszczy się, martwi. Przede wszystkim jest wyrozumiały i się nie narzuca. Zrozumie.


                                              ******


   Niedziela. Znów byliśmy w kościele. Razem. Cieszyłem się za każdą chwilą, gdy się tam wybieraliśmy. Gerard się nawracał. To miłe. Wiedziałem, że chodzi ze mną już nie tylko po to, aby mi się nic nie stało, ale z coraz większym zaangażowaniem. Bywało trudno. Wiele razy pytał mnie o różne rzeczy związane z religią. Czułem się jak mędrzec przemawiający i dzielący się cennym sekretem z ciekawym uczniem. To również było miłe, ale ja nie wiem wszystkiego, a brak wzroku uniemożliwia mi dogłębniejsze wytłumaczenie pewnych rzeczy. Ale przynajmniej się staram...

   Siedzieliśmy u mnie w pokoju i uczyliśmy się do testów. No... W zasadzie, to próbowaliśmy się uczyć.
-Gerard, przestań!- fuknąłem, gdy bawił się kosmykami moich włosów- Jutro mam sprawdzian z matmy i próbuję się nauczyć!
-Ale czego?
-No matematyki!
-Ale dokładniej. Skąd mam wiedzieć, czego się uczysz, skoro książkę masz pustą w środku, tylko same punkciki!- warknął.
-W sumie racja. Przepraszam, nie powinienem tak na ciebie wrzeszczeć...- zmieniłem ton- Uczę się trygonometrii, ale zupełnie nic z tego nie kumam...- podrapałem się pogłowie i westchnąłem ciężko.
-Trygonometria powiadasz? A gdzie ty masz w ogóle figury w tej książce?
-Są, tylko też wypunktowane- odpowiedziałem uprzejmie.
-Aha. Mieliśmy to rok temu. Nie cierpię matmy, ale to nie znaczy, że jej nie rozumiem. Postaram się ci wytłumaczyć to, co pamiętam.
-Serio? Kochany jesteś!
-Wiem- palnął- To czego dokładnie nie rozumiesz, mały?
-Ej! Tylko nie "mały"!- odburknąłem obrażony- No bo skąd się w ogóle wzięło tutaj to całe "sin" w tych funkcjach?- całkiem tego nie rozumiałem. 
-Och... Widzę, że trzeba tutaj zacząć od początku działu... Swoją drogą, to bardzo wcześnie się uczysz...- prychnął śmiechem- To "sin" to się wzięło...

                                              ******

   Udało się! Zdałem sprawdzian na 4+ ! W życiu bym tego nie dokonał, gdyby nie Gerard. Jest świetnym tłumaczem. Strasznie się ucieszyłem i chciałem mu o tym jak najszybciej powiedzieć. Dzisiaj skończył lekcje o tej samej godzinie co ja. Usiadłem wygodnie na chłodnych schodach prowadzących do głównego wejścia do budynku szkoły. Było idealnie. Schody przyjemnie plożyły w ten upalny kwietniowy dzień. Uroki Jersey. Tsa, nie zgodziłbym się z tym po części. Lubię ciepło, ale nie żar jak z pieca! W ciszy czekałem na Gerarda. Po chwili usłyszałem czyjeś kroki obok mnie. Odruchowo wstałem i spytałem:
-Gerard?
-Nie. Jaki Gerard w ogóle?!- odpowiedział mi niezbyt miły ani szarmancki głos.
-Aha, to przepraszam...
-No. Weź stąd lepiej spadaj, ślepa cioto!- zaśmiał się.
-Hej! Nie nazywaj mnie tak!- fuknąłem, ale zaraz tego pożałowałem.
-Coś powiedziałeś, kurduplu? 
-To, że nie życzę sobie, abyś tak do mnie mówił!
-A to nie jest koncert życzeń!- rzucił i splunął na mnie.
-Ej! Fuu! Co robisz?! Odbiło ci?! Po co to zrobiłeś?!
-"Pocą" to ci się nogi nocą!- zaśmiał się. Nagle usłyszałem za sobą drugi głos chłopaka:
-Yoo! Jim! Co jest?
-A nic, taki kurdupel mi pyskuje
-Co? Pomóc ci?
-Jak chcesz- westchnął, a po chwili poczułem silne kopnięcie w brzuch, potem w plecy. Z racji tego, że nie widziałem komu mam oddać, co i tak było złym pomysłem, bo jestem mały, wątły i kruchy, a ich było dwóch, tak sądzę, toteż upadłem na ziemię, skuliłem się w kłębek i rękoma osłaniałem brzuch przed dodatkowymi urazami. Bolało. Nikt nie chciał mi pomóc. Pewnie to normalka w takich szkołach. Jeden drugiego zadźga w łazience, a uczniowie tylko westchną ku pamięci ofiary i machną ręką. Wtem usłyszałem błogi głos:
-Ej! Zostawcie go!
-Właśnie! Szukacie guza? To do równych sobie!- krzyknął drugi, nieznany mi, głos.
-Parszywce jedne!- a ten należał do dziewczyny. Po chwili kopanie ustało, a ja poczułem pod głową miękkie kolana.
-Frankie! Nic ci nie jest? Zrobili ci coś?- spytał przerażony Gerard.
-Nie...- wyjąkałem.
-Ale na pewno?- spytał tonem pełnym troski.
-Na pewno, Gee. Dziękuję- uśmiechnąłem się.
-Znacie się? -spytał, zapewne chłopięcy, śmieszny, cienki, wysoki ton.
-Tak- powiedziałem.
-Yymm... Ray, Steacy... To jest Frank, mój...- zawahał się.
-Przyjaciel- dokończyłem za niego. Wiedziałem ,że mu trudno przyznać się przed kolegami.
-Miło mi! Steacy jestem- rzuciła żwawo dziewczyna.
-A ja Ray- dodał drugi.
-Cześć!- odpowiedziałem.
-Możesz wstać?- spytał Gerard.
-Pewnie. Ymm... Pomożesz?- uniósł mnie i postawił na ziemię. Miałem ochotę się do niego przytulić. W jego ramionach czułem się bezpiecznie, tak niewinnie...
-Idziemy do domu, Frank- chwycił mnie pod ramię i wróciliśmy do domu.

                                           ******

-Gee?
-Tak?
-Czemu nie powiedziałeś o nas przyjaciołom? Wstydzisz się mnie?- bardziej stwierdziłem, niż spytałem.
-Nie, no co ty, Frank! Po prostu to byłby dla nich wielki szok, rozumiesz...- plątał się- Powiem im w odpowiednim czasie.
-Aha, rozumiem- westchnąłem.
-No już, nie bądź zły. Jak mógłbym się ciebie wstydzić?
-Bo jestem ślepy, niski i w ogóle taki jakiś ciamajdowaty
-E tam, bzdury wygadujesz! Przecież cię kocham, Frankie!- objął mnie od tyłu i pocałował w szyję. Odwróciłem się do niego twarzą i wpiłem w jego usta. Nasze języki walczyły o dominację. Oczywiście, biednego, słabego Frania pokonał wielki, mocny Gerard. Było nam razem tak cudownie. Czuliśmy swoje oddechy, przyśpieszone bicia serc, rozgrzane ciała. Lecz w pewnym momencie Gerard zaczął odpinać guziki mojej koszuli.
-Gerard?- jęknąłem- Co... Co ty robisz?
-Jak to co, Frankie?- zaśmiał się pod nosem i ściągnął swój podkoszulek. Potem zdjął moją koszulę. Dziwnie się poczułem. Gerard zaczął całować mój kark, barki, rękoma błądził po moim rozgrzanym torsie. I choć było mi nieziemsko dobrze, to czułem, że jeszcze nie czas, nie byłem gotów.
-Gee... Co my robimy? Prze... Przestań- jęczałem, lecz on nie przestawał- Gee... My naprawdę nie możemy...
-Cii...- zamknął mi usta pocałunkiem. na co jęknąłem. Objął mnie w pasie i zaczął majstrować przy zamku moich spodni. Teraz tym bardziej wiedziałem, że czas to przerwać. Chwyciłem za jego dłonie i odepchnąłem na bezpieczną odległość.
-Gerard! Dość!- krzyknąłem.
-Co jest Frankie? Nie chcesz?- spytał zdezorientowany.
-To nie tak... Ja po prostu... Czuję, że nie jestem jeszcze gotowy. Nigdy tego nie robiłem, a co dopiero z chłopakiem. Poza tym, przecież jestem niewidomy, co ci po takim kochanku?- poczułem jak moje policzki oblewa rumieniec.
-Frankie- pogładził mnie policzku- Jesteś najlepszym kochankiem po słońcem! Nie przeszkadza mi to, że nie widzisz. Kiedy ty to w końcu zrozumiesz? Kocham cię takim jakim jesteś. Ja też tego nie robiłem, ale czuję, że to właśnie z tobą chcę przeżyć swój pierwszy raz. Ale jeśli uważasz, że nie jesteś jeszcze gotowy... Rozumiem.
-To było kochane! Chciałbym, aby pierwszy raz był wyjątkowy, ale Gerard... Jesteśmy z matką starej daty i uważamy, że seks powinien być dopiero po ślubie.
-Co?! Frank, to już stary przesąd. Ale skoro tak, to udowodnię ci, że nie jestem z tobą tylko dla seksu, kocham cię i poczekam tak długo, aż będziesz gotowy.
-Też cię kocham, Gee! Obiecuję, że to zrobimy, ale jeszcze nie teraz...- ubrałem z powrotem koszulę i poszedłem do łazienki.

   Usiedliśmy obok siebie przy stoliku i w milczeniu jedliśmy podwieczorek przygotowany przez mają mamę. Nagle Gerard przerwał ciszę i zapytał:
-Frank, myślisz, że gdzieś tam po śmierci jest drugie życie?
-Hmm... Myślę, że tak. A co? Wybierasz się?- zachichotałem, na co zawtórował tym samym.
-Nie, tak po prostu się pytam.
-Jeżeli mocno w coś wierzysz, to wszystko jest możliwe, Gee. 
-No to "Niebo" jest w końcu czy go nie ma?- spytał z nutką zdezorientowania.
-A wierzysz?

                                              ******

     Minął tydzień. Gerard powiedział Ray' owi i Steacy, że jesteśmy razem. Był to dla nich niemały szok, ale zaakceptowali to. Ba! Nawet Steacy coś w duchu podejrzewała. Ha ha! Jednak przed kobietami nic się nie ukryje. Polubiłem ich, są naprawdę bardzo fajni.
     Ciągle nie jestem gotowy, a już tym bardziej w ostatnim czasie. Coraz częściej boli mnie głowa, brzuch, palce już nie te same co kiedyś. Bolą niemiłosiernie nawet po godzinie grania na gitarze. Ale najbardziej dokucza mi to uporczywe szumienie w głowie. Nie mogę się skupić, zapominam wielu rzeczy, jąkam się, boli mnie czaszka, jakby coś mi ją od wewnątrz rozrywało. I jakoś tak w ogóle ostatnio źle się czuję. Nie wiem, dlaczego. Może to przemęczenie...

-----------------------------------------------------------------------------
Wiecie co Wam powiem? Wydaje mi się, że to jest jeden z moich najdłuższych rozdziałów. Nie wiem jak Wy, ale ja jestem z siebie dumna! :3

7 komentarzy:

  1. Awwwwww *.* Takie długie... Jak to zabrzmiało XD
    Ojej. Marta w miarę ogarnęła dupę i bierze się za pisanie komentarza...
    Omnomnomnomnom *_______________* Poza tym... PRAWIE BYŁ SEKS. Ja tu już się podniecałam a tu? Dupa. Franiuś nie chce ;________; Ale to i tak jest takie urocze i przesłodkie *______* Nie mogę się doczekać następnego parta <3


    Xoxo Lack of Sleep

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta cierpi. TEN WALONY SKURWYSYN (czyt. Komar) UGRYZŁ MNIE W DUPĘ!!!!! Powinnam wstać i iść po jakiś żel czy coś, ale jest prawie 23 i mi się nie chce ;__________; Poza tym co do rozdziału na moim blogu... Teraz piszę urodzinowy shot dla przyjaciółki (który wstawię 28 czerwca a rozdzialik pojawi się jak wrócę z wakacji)


      I jeszcze: moja dupa cierpi... ;_____________;

      Usuń
    2. Uuuuu! :'( Wiem jakie to paskudne przeżycie! FUUUUU! NA STOS Z KOMARAMI!!! :o

      Jestem z Tobą, Marta, bo wiesz... Marty trzymają się razem! <3

      PS Czekam na shota i rozdzialik :)

      Usuń
  2. Łooooooooooooo! Trolololo! Prawie był seks! A ja od początku wiedziałam, że Frankie jest wierzący do tego stopnia, że będą w przyszłości problemy :D
    Rozdział wyszedł Ci długi, świetny jak zawsze <3
    Martwi mnie tylko ta sprawa ze zdrowiem Franka. Czy Ty coś sugerujesz (...) ? :O

    ZiZi

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie to jest długie! :D Strasznie urocze! <3 Ładnie ze strony Gerarda, że zaczekał z tym wszystkim... Po prostu... Piszesz świetnie, z notki na notkę coraz lepiej, so... Nie mam ci nic innego do powiedzenia, poza... MIŁYCH WAKACJI, DUŻO CHĘCI I WENY! <3 Czekam na nexta :*
    XoXo

    OdpowiedzUsuń
  4. jeju ale to było fajne, poprawiłaś mi humor nie ma co. W ogóle, uwielbiam to, że Frank jest wierzący. Jakoś mi się milej robi, bo ja też jestem wierzącą osobą (pomimo biseksualności nie czuję się jakoś przeklęta). W ogóle, to jest takie urocze opowiadanie. Naprawdę. Obydwoje są kwitesencją szkolnej frerardowatości. I jak pozostali, czekam na następne części. No i też ci życzę miłych wakacji
    xoxo Zombies

    OdpowiedzUsuń
  5. Robisz postępy, coraz dłuższe party. Czytam z zaciekawieniem i czekam na nastepne. |gee17

    OdpowiedzUsuń