Hejoł! :* Jestem jestem, tęskniliście? (pewnie nie, ale co tam) Miałam dzisiaj ciężki dzień, ale wstawiam Wam part 15. 16 jest w trakcie pisania, ale notka o tym powinna się pojawić niedługo w zakładce info. Teraz tak:
Rozdział dedykuję Esk. No i enjoy! :D
-----------------------------------------------------------------------------
[Gerard]
-Czego chcesz?- spytał mylnym tonem.
-Frank, ja...- zacząłem.
-Wyjdź, nie chcę z tobą rozmawiać.
-Ale Frankie... Porozmawiajmy, chociaż pozwól mi wyjaśnić...- przerwałem, nie słysząc reakcji- Mogę wejść?- nie odpowiedział, westchnął tylko, spuścił ze zrezygnowaniem głowę i otworzył szerzej drzwi, abym mógł wejść do środka. Weszliśmy do salonu, Lindy nie było w domu. Patrzyłem jak Frank dzielnie pokonuje dystans pomiędzy korytarzem a kanapą. Pozostawał spokojny i obojętny, lecz w głębi duszy wiedziałem, że cały aż się trzęsie. Mimowolnie uśmiechnąłem się na widok Franka siadającego na swoim upragnionym celu- kanapie. Usiadłem obok niego i chwilę przyglądałem mu się w ciszy. Zastanawiałem się jak zacząć rozmowę, której i tak nie uniknę, ale postanowiłem pójść na żywioł.
-Frank, ja...- odezwałem się cicho- Zachowałem się jak dupek, wiem. Nie powinienem był cię całować. Pewnie czułeś się strasznie niezręcznie, a ja mogłem po prostu powiedzieć ci o moich uczuciach, zamiast rzucać się na ciebie. Wiem, że w tym wypadku nasza przyjaźń wisi na włosku. ale mimo to, pragnę spróbować to jakoś naprawić. Spieprzyłem wszystko, no i jeszcze ta cała sytuacja z moją matką- wzdrygnął się- Wygarnąłem jej dzisiaj wszystko, nie musicie się już z Lindą martwić. Byłem zbyt przejęty moimi gorącymi uczuciami i zapomniałem o naszej przyjaźni. Dopiero po tym męczącym tygodniu, który spędziłem bez ciebie zdałem sobie sprawę, jak bardzo mi cię brakuję. Jako przyjaciela. Nie ważne teraz jest to, że odrzucisz moją miłość, przyjmę to z pokorą. Chcę, abyśmy nie zaprzepaścili chociaż tak cudownej przyjaźni przez jeden głupi pocałunek. Frank, ja cię...- uciąłem- Przepraszam. Wybaczysz mi?- wybąkałem wreszcie. Poczułem niewyobrażalną ulgę, że w końcu to z siebie wyrzuciłem. Przez całe moje dotychczasowe życie nie musiałem, ba, nie umiałem o coś poprosić, za coś podziękować lub kogoś przeprosić. Niepokój powracał jednak z każdą minutą milczenia bruneta. Patrzyłem jak machinalnym ruchem odgarnia przydługi kosmyk czarnych włosów z czoła. Cierpliwie czekałem na odpowiedź.
-Gerard- zaczął, co mnie ucieszyło- Wybaczam. Cieszy mnie to, że zrozumiałeś swój błąd i miałeś odwagę się do niego przyznać, a nie każdy to potrafi. Dobrze, że wyjaśniłeś też sprawę z matką, ale...- przerwał, co mnie wielce zaniepokoiło.
-Ale co?- spytałem drżącym głosem.
-Ja też przez ten czas sobie wszystko na spokojnie przemyślałem- błądził głową po pomieszczeniu, jakby szukał mojego oddechu. Nie był pewny, w którą stronę ma mówić. Było mi go w tym momencie trochę żal- Doszedłem do wniosku, że nie możemy być dalej przyjaciółmi...
-Co?!- niemalże krzyknąłem. Mówi, że wybacza, a potem, że jednak nie możemy się przyjaźnić. Tymi słowami wbił mi nóż w plecy. Chciało mi się płakać.
-Ale Gerard!- chłopak wyczuł moje zdenerwowanie i próbował mnie jakoś uspokoić- Ja jeszcze nie skończyłem!- krzyknął władczym tonem, przez co kazał mi się zamknąć i dalej go wysłuchać- Powiedziałem, że nie możemy być przyjaciółmi, bo... Bo ja...- jąkał się- Ja też cię kocham, Gee- wypowiedział te słowa najciszej jak się dało, lecz ja je doskonale słyszałem. Radośnie dźwięczały w mojej głowie.
-Słucham?- niemalże zachłysnąłem się powietrzem.
-Mówię, że też cię kocham- spuścił głowę w zawstydzeniu. Objąłem go mocno. Frank wtulił się w moją klatkę piersiową- Nawet nie masz pojęcia, jak ciężko mi było bez ciebie. Jeszcze jak twoja matka powiedziała, że mam się z tobą nie spotykać... Nie wiem, czy bym to zniósł. Nigdy więcej tak nie rób, nie opuszczaj mnie- ująłem w dłonie jego delikatny podbródek i powiedziałem:
-Już nigdy więcej, Frankie- złożyłem czuły pocałunek na jego wargach. Mały tym razem oddał go z zaangażowaniem. Nasze języki plątały się w wolnym tańcu, który z każdą kolejną chwilą stawał się szybszy i bardziej namiętny. Nie odrywając ust od chłopaka, wziąłem jego drobne ciałko i posadziłem na swoich kolanach, zmniejszając tym samym dystans między nami. Było cudownie! Nigdy nie przypuszczałem, że przy Franku będzie mi tak dobrze. Myślałem, że to kolejny głupi sen i obudzę się z pieprzonym poczuciem winy, ale nic nie wskazywało na to, że to tylko moja wyobraźnia płata mi figle. To wszystko było prawdziwe. Tak więc, cieszyłem się chwilą, gdy nagle Frank przerwał pocałunki i spytał:
-Gerard, a tata?
-Co tata, Franiu?
-No co twój tata o tym wszystkim sądzi?
-Tata poparł mnie i powiedział, że akceptuje, choć wiem, że niełatwo mu to przyszło.
-A mama?
-Donna? Ciężko. Jeśli tego nie zaakceptuje, to trudno. Właściwie, to w dupie mam jej zdanie. Liczymy się teraz tylko my.
-Och, jak to egoistycznie zabrzmiało- zaśmiał się. Ach, ten jego uroczy śmiech.
-Kochany, przypominam, że aktualnie rozmawiasz i siedzisz na kolanach prawdopodobnie największego egoisty na świecie- pocałowałem go w nos- A twoja mama, Frank?
-Moja powoli się oswaja z tą wiadomością, ale wiem, że jest jej trudno. Ale Gerard...
-Co?
-Wiesz, że to, co robimy jest złe i zakazane?
-Tak, bardzo złe, Frankie- mruknąłem zawadiacko i zacząłem obcałowywać jego szyję, na co jęknął cicho. Znalazłem czuł punkt Franka Iero. TAK!
-Gee, ale ja mówię poważnie!- oburzył się- Jestem katolikiem i wiem, że związki homoseksualne nie są popierane ani akceptowane przez Kościół, a...
-Frankie! Do cholery jasnej! Skończ już tą paplaninę o Bogu i Kościele, bo nawet jeśli wierzysz, to nie sądzisz, że Bóg jest dobry, sprawiedliwy i kocha cię bez względu na orientację?
-No tak, ale...
-Żadne "ale"- wtrąciłem i zamknąłem mu usta pocałunkiem.
-Ej! To było nie fair- udał obruszonego, co mnie strasznie rozbawiło. Ten chłopak chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać- Ja ci jeszcze pokażę... Udowodnię, że Bóg jest także w twoim sercu- sam nie wiem dlaczego, ale to zabrzmiało trochę jak groźba.
-Ta ta, jasne, Skarbie, już się boję- zająłem się składaniem pocałunków na prawej stronie szyi bruneta, stanąłem na czarnym tatuażu przedstawiającym skorpiona. Właśnie, to mnie najbardziej ciekawiło. Po co mu ten tatuaż, skoro go nie widzi? Jakoś wcześniej nie było okazji, żeby o to spytać.
-Frank?
-Hm?
-A tak w ogóle, to po co ci ten tatuaż?
-Jaki tatuaż?!- spytał zdziwiony.
Łiii! :D Pogodzili się! Pogodzili się! *skacze* Ale słodko zabrzmiała ta groźba Franka ;). Końcówka to w ogóle cudna jest. Na ostatnie zdanie z rozdziału wywaliłam oczy. Ciekawe skąd Frank ma ten tatuaż.
OdpowiedzUsuńCzęsto mnie zaskakujesz. I dobrze, bo wtedy jest naprawdę ciekawie :).
Dziękuję za dedykację,
Esk
Łiii, jest rozdzialik ;3 Jak zawsze urocze i chce się tylko powiedzieć: Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwww *.*
OdpowiedzUsuńI bardzo ciekawa końcówka ;3 Pytanie dnia: skąd Frankie ma tatuaż? Może jakiś kolega mu go zrobił? Albo matka? Nie wiem.
Ale jestem ciekawa ;3'
Zresztą zaraz pojawi się u mnie post ;3
xoxo Lack of Sleep
Awwww! :3 JAK JA DŁUGO NA TO CZEKAŁAM! (mdleję z wrażenia) Pogodzili się nareszcie, no i Franio wyznał miłość Gerardowi, jakie to urocze, no awww! :3
OdpowiedzUsuńAhahaha, ale to rozdział był śmieszny (pozytywnie, oczywiście), naprawdę. A ostatnie zdanie, to mnie po prostu powaliło :D
Jestem niezmiernie ciekawa, co się będzie działo dalej i życzę Ci DUŻO WENY, Kochana <3
xoxo
ZiZi
Jej :3 Pogodzili się. Fajnie, że dodałaś nowy rozdział i czekam na następny, bo jestem niesamowicie ciekawa skąd ten tatuaż. Dodawaj szybko ten rozdział.
OdpowiedzUsuńxoxo Rose
Hahahahahahahah! "Jaki tatuaż?!" No nie mogę... Hahahah xD I chyba to mnie najbardziej w tym rozdziale rozbawiło, bo poprzednia scena nieco... rozczuliła. Tak, to dobre słowo, bo po prostu mogłabym godzinami siedzieć, czytać właśnie ten rozdział i sobie wzdychać do monitorka :3 To było takie urocze. Masz wielki talent nie tylko do pisania, ale do poprawiania człowiekom humoru <3 Soo... Dziękuję ci za tak cudowną notkę! <3
OdpowiedzUsuńI...
JAKI TATUAŻ WŁAŚNIE?!
Mam nadzieję, że niedługo się dowiem :3 A póki co, trzymaj się! <3
XoXo