piątek, 31 maja 2013

"When life leaves us blind, love keeps us kind" Part 14

[Gerard]

  Jak szalony wbiegłem do domu. Odłożyłem torbę, zdjąłem buty i skórzaną kurtkę, a potem wparowałem do salonu, gdzie siedzieli moi rodzice, spokojnie popijając kawę i rozmawiając. Kątem oka zerknąłem na mamę, która ze stoickim spokojem i obojętną miną przeglądała jakieś czasopismo. Tym zachowaniem jeszcze bardziej mnie zdenerwowała. Ktoś, kto ma coś na sumieniu, a moja mama na pewno ma sporo rzeczy, tak się nie zachowuje! Donna opanowała umiejętność kamuflowania uczuć perfekcyjnie. Odetchnąłem chwilę i zaraz usłyszałem:
-Co tak stoisz? Stało się coś?- nawet nie oderwała głowy znad swojej lektury.
-Ty się jeszcze pytasz, co się stało? Czy ty wstydu nie masz, kobieto?!
-Gerard!- odezwał się ojciec- Jak ty się do matki zwracasz?
-Spokojnie, kochanie. Ja to załatwię- powiedziała, a potem łaskawie skierowała swoje zimne spojrzenie na mnie- Co się stało?
-Już ty dobrze wiesz, co się stało. Spotkałem dzisiaj panią Iero- mama lekko drgnęła. Pierwsza oznaka jakichkolwiek emocji.
-Tak? No i co?- spróbowała ukryć swoje lekkie zdenerwowanie, ale mnie nie tak łatwo oszukać. 
-Mamo, coś ty jej nagadała?!
-Donna?- odezwał się zaintrygowany całą sytuacją tata.
-No co? Nie patrzcie tak na mnie! Zrobiłam to, co powinnam była zrobić!
-Ale co ty jej, do cholery, powiedziałaś?
-Naprawdę chcesz wiedzieć, tak?- zwróciła się do ojca- Nasz syn jest gejem- oznajmiła bezceremonialnie.
-Co?!- tata o mało co nie zakrztusił się kawą, która wcześniej zachłannie popijał.
-No tak, mamy syna pedała!
-No i co z tego?- krzyknąłem sfrustrowany.
-A to, że przyłapałam ich razem w naszym domu, rozumiesz?
-Czekaj, Donna. Jakich "ich" ?
-Gerarda i tą ślepą ciotę z naprzeciwka!
-Nie mów tak o nim!
-Bo co? To nieudacznik i...
-Przestań!- krzyknąłem na cały głos, aż wszyscy się uciszyli. Korzystając z okazji, podszedłem bliżej i spytałem władczym tonem- Co powiedziałaś mamie Franka?
-Ja...- zaczęła.
-Byłaś u nich, tak? Rano.- postanowiłem jej trochę pomóc- Co wtedy powiedziałaś?- nie odpowiedziała- No pytam!
-Donna, odpowiedz- wtrącił się ojciec.
-Ja, no... Ja po prostu nie chcę mieć pedała w rodzinie. Ludzie gadają, a mi nie jest potrzebna opinia matki cioty i matki psychicznego dziecka. To nie jest dobre dla naszej rangi społecznej, nie rozumiecie? To sprawka tego całego Franka, zdemoralizował cię. Takich jak on powinno się zamknąć gdzieś i odizolować od otoczenia jak...
-Tak jak Mikey' ego?- przerwałem jej. Spuściła głowę- Mikey' ego też zamknęliście w wariatkowie, zupełnie nie licząc się z jego i z moimi uczuciami. Wiesz, co on tam przeżywa? Dzwoni do mnie niemal codziennie i prosi, błaga, żebyśmy go stamtąd zabrali- mama spochmurniała- No i co jej powiedziałaś?
-Że to wszystko ich wina, że Frank ma się trzymać od ciebie z daleka, a jak jeszcze raz będzie próbował cię napastować, to go pozwę...
-Co?!- wybałuszyłem oczy. Nie wierzyłem własnym uszom. Nie, przesłyszałem się...- Coś ty, do cholery, zrobiła?! Groziłaś im, zabroniłaś Frankowi się ze mną spotykać i... Oskarżyłaś go o napastowanie?! Czyś ty do reszty zdurniała?!- nie wytrzymałem, po prostu dałem upust emocjom- Jak można tak bezczelnie kłamać i oskarżać? Przecież Frankie nic nie zrobił, to ja go pocałowałem, to ja jestem wszystkiemu winien, JA!- krzyczałem z całych sił, jakbym wpadł w jakąś furię- I nie pozwolę, aby ktokolwiek go poniżał, wyśmiewał, oskarżał, a już tym bardziej taka osoba jak ty! I wiesz, co ci jeszcze powiem? Wstydź się, bo jesteś zerem, rozumiesz? Swoim zachowaniem udowodniłaś, jak pieniądze potrafią zepsuć człowieka i nie zasługujesz nawet na to, aby stać w progu domu Iero- tym razem wypowiedziałem to zdanie powoli, chłodnym tonem, akcentując każdą głoskę. W pokoju zrobiło się cicho. Milczenie przerwał tylko głośny szloch matki. Pierwszy raz zaobserwowałem u niej ludzki odruch emocjonalny w tak silnym stopniu. Przy wspomnieniu o Mikey' m zaczęła drżeć, a teraz po prostu nie wytrzymała. Ojciec patrzył na nią tępo. 
-Gerard, ja... Ja cię akceptuję, wierz mi i... W zupełności popieram- powiedział w końcu- Zaślepiła nas kariera, pieniądze i zapomnieliśmy, co to znaczy miłość- podszedł i uściskał mnie, a to wszystko na oczach mamy, która się tego w ogóle nie spodziewała. Myślała pewnie, że jak jest jej mężem, to będzie ją zawsze popierał i we wszystkim bronił. Ojciec przejrzał wreszcie na oczy. Szkoda tylko, że musiało dojść aż do tego.
-Nie mam pojęcia, jak to zrobisz, ale masz to wszystko odkręcić, rozumiesz? Pójdziesz i przeprosisz panią Lindę za swoje zachowanie.
-Ale...- załkała matka.
-Żadne "ale"- wtrącił jej tata- A ty?- zwrócił się do mojej osoby- No na co czekasz? Leć do tego Franka!
-Ja? Ale...
-Żadne "ale" , powiedziałem! Kochasz go?- odpowiedź na to pytanie zajęła mi dużo czasu, ale teraz już jestem pewien, co do moich uczuć- No kochasz go, czy nie?
-Ja...- uciąłem- Tak!
-No to leć do niego, zanim będzie za późno- uśmiechnął się.
-Dziękuję, tato- uściskałem go z całej siły i wybiegłem z domu, prawie zabijając się o własne nogi. Szybko pokonałem odległość między naszymi mieszkaniami i stanąłem naprzeciwko drzwi. Nogi uginały się pode mną, ręce trzęsły, a w brzuchu czułem nieprzyjemne kłucie. 
"Raz kozie śmierć, dasz radę, Gerard!"- pomyślałem i zapukałem. Teraz nie było już odwrotu. Musiałem zmierzyć się z tym, jak mężczyzna. Oczywiście, obawiałem się odrzucenia moich uczuć, ale wiedziałem jedno: jeżeli raz na zawsze tego nie wyjaśnię, to nigdy nie zaznam spokoju. Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranego zamka, a po chwili w drzwiach stanął niski brunet.
-Cześć, Frank...   
 ------------------------------------------------------------------------ 
Tadaaaam! :D  Jestem w 14 rozdziałem i... STRASZNIE ZDENERWOWANA PRZED NIEDZIELĄ, ale to taki szczegół ;) Teraz tak: to jak na razie jest ostatni napisany przeze mnie rozdział. Wiem, jestem strasznie leniwa i przez ten czas nie napisałam reszty, ale postaram się to nadrobić. Wybaczycie mi? <mina słodkiego pieska> Cóż, bądź co bądź, mam nadzieję, że jednak tak :D Nie mam pojęcia kiedy rozdział 15, ale na pewno znajdzie się o tym informacja w zakładce info. Ale na ten czas, życzę Wam miłego długiego weekendu i <jeżeli oczywiście obchodzicie, a sądzę, że tak> UDANEGO DNIA DZIECKA  (ja np. dostałam nowy telefon, ale to też taki szczegół xD )
   

10 komentarzy:

  1. To chyba pierwsze opowiadanie, które czytam, w którym ojciec Gerda jest w porządku. Huhuhu, pierwsza jestem. Czekam na piętnastkę i również udanego dnia dzieciuka.

    OdpowiedzUsuń
  2. oczywiście, że obchodzimy dzień dziecka. xD a kto go nie obchodzi.. ;P
    świetny rozdział. nie spodziewałam się tego, że ojciec Gee go zaakceptuje i jeszcze będzie mu kazał lecieć do Franka.. pozytywne zaskoczenie. :D
    pozdrawiam i również życzę udanego dnia dziecka. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No, cieszę się, że rozdzialik dłuższy :) W końcu Gerard wygarnął matce i dobrze! (A co! Duma!) No i oczywiście świetnie, że ojciec Gee przejrzał w końcu na oczy :D
    Czekam na kolejny part, życzę weny, udanego występu w niedzielę, no i oczywiście Wesołego Dnia Dziecka :*

    ZiZi

    OdpowiedzUsuń
  4. Noo heeej. RoMzdzial jak zawsze fantastyczny, zteszta pisze ta prosto z zamoscia. Pozdrowienia ;3 Poza tym siedze w pokoju z kolezabksmi i od nich tez masz pozsroqienia ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :D Lack, zaszalałaś z tą pisownią. Co wy tam robicie w tym Zamościu? Party hard beze mnie? Osz Ty... -_-
      A! No i oczywiście dziękuję za pozdrowienia, pozdrów je też <3
      Miłego Party Hard in Zamość, życzę! Tylko wróć trzeźwa :3

      xoxo

      Usuń
    2. * Noo heeej. rozdział jak zawsze fantastyczny, zresztą piszę to prosto z Zamościa. Pozdrowienia. Poza tym siedzę w pokoju z koleżankami i od nich też masz pozdrowienia ;3

      Poprawiłam. I weź. Pisałam to około 23. Taaa, i wróciłam w miarę trzeźwa. Byłam trochę naćpana aviomarinem i lokomotivem. Ale tak o to był fajnie ;3 Poza tym pojawił się u mnie ten Frerard, który obiecywałam ;3

      Usuń
    3. Frerard, powiadasz? Ihihihihihihi (zaciesz na twarzy i zaciera ręce) Już lecę czytać, babe <3

      Usuń
  5. No... Mimo, że komentuję już dawno po dniu dziecka, to i tak... Jestem moim guru, kobieto! To jest naprawdę genialne! I prezent ci się udał... Serio, cieszę się, że ojciec Gerarda jest taki, a nie inny i akceptuje go i jego orientację. No po prostu rzyganie tęczą *_* Pieprzyc Donnę i jej durne pomysły... Liczy się tylko to, co Gee powie Frankowi, a czego, mam nadzieję, dowiemy się już niedługo :D Tak więc czekam z niecierpliwością na następny rozdział i... Weny! <3
    XoXo

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczerze, to nie spodziewałam się, że to ojciec zaakceptuje orientację Gerarda. Jakoś tak bardziej mi matka to takich rzeczy pasuje, bo u mężczyzn jest ta ich duma xd, a jak nie matka, to ojciec już tym bardziej nie. Fajnie, że tutaj jest inaczej, zaskoczyłaś mnie :).
    Życzę weny na kolejne rozdziały,
    Esk

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham twoje opowiadanie <3. |gee17

    OdpowiedzUsuń