[Gerard]
Przez kilka dobrych minut patrzyłem w osłupieniu na postać naprzeciwko mnie. Chłopak siedział lekko pochylony przy biurku i zdawał się być bardzo zajęty. Kątem oka ujrzałem grubą książkę w niebieskiej okładce. Czytał. Nagle oderwał wzrok od lektury i spojrzał przez okno wprost na mnie. Speszyłem się i szybko odszedłem od szyby. Nie chciałem, aby wziął mnie za jakiegoś podglądacza, czy coś w tym stylu. Postanowiłem, że odrobię lekcje, a potem coś zjem. Na szczęście, nauczyciele byli dzisiaj łaskawi i zadanie domowe mam tylko z matematyki i z angielskiego. Super! Akurat mieliśmy takie "zajmujące" lekcje, że aż nic nie kumam. No ale od czego jest Internet?
Szczerze mówiąc, to bardzo się zmęczyłem, przepisując te wszystkie bzdury z Internetu. Przez ten czas zgłodniałem, więc zszedłem do kuchni. Otworzyłem lodówkę i doznałem kolejnego rozczarowania. W środku nie było nic poza mlekiem i jakąś sałatką. Z racji, że jestem wybredny, ubrałem kurtkę i wyszedłem do sklepu. Gdy mijałem ogrodzenie, zza rogu wyłoniła się postać, na którą w sumie nie zwróciłem uwagi i zderzyliśmy się za sobą.
-No i jak chodzisz, baranie?!- fuknąłem.
-Prze... Przepraszam- zająknął się chłopak, w którym dopiero teraz poznałem mojego nowego sąsiada.
-Nie, to ja przepraszam. Powinienem bardziej uważać na drogę- wstałem i przyglądnąłem się mu dokładniej. Był młody, nie dawałem mu więcej niż 16 lat. Niski brunet miał delikatne rysy twarzy. Długie, kruczoczarne włosy kaskadami opadały mu na czoło, zasłaniając oczy. Chłopak sprawiał wrażenie kruchego, miłego dzieciaka. Muszę przyznać, bardzo ładnego dzieciaka. Pewnie wszystkie dziewczyny się za nim uganiają w szkole... Stop! Gerard, ty za dużo chciałbyś wiedzieć o wszystkich. Wróćmy do wyglądu chłopaka. Blada cera idealnie komponowała się z ciemnymi włosami i ubraniem w stonowanych kolorach. Miał na sobie brązową kurtkę, czarne rurki i stare, zniszczone trampki. Kolejny szczegół, który przykuł moją uwagę to tatuaż skorpiona na szyi. Ja nigdy, przenigdy nie zrobię sobie takiego czegoś, chociaż czasem mi się to podoba, ale strasznie boję się igieł. Przy pobieraniu krwi mdleję, a co dopiero cały tatuaż. Brr... Nie, stanowcze nie!
W końcu doszło do mnie, że od dłuższej chwili gapię się na chłopaka. Zrobiło mi się głupio, więc postanowiłem się odezwać:
-A tak w ogóle, to Gerard jestem i wszystko wskazuje na to, że będziemy sąsiadami- uśmiechnąłem się i podałem mu rękę, której znowu nie uścisnął.
-Miło mi, Frank- odpowiedział wesoło- Niedawno się przeprowadziliśmy z mamą i nie znam zbyt dobrze okolicy...
-To ja cię chętnie odprowadzę- zaoferowałem.
-Nie. Nie, dzięki...- powiedział szybko.
-Czemu?
-Widzisz, nie mam czasu na razie. Remont, sam rozumiesz.
-Ach, no tak. Ale jakbyś czegoś potrzebował, to śmiało pukaj do mnie. Mieszkam w tym dużym białym domu obok twojego.
-Dzięki, trafię na pewno.
-Frank! Wracaj do domu, bo zimno!- usłyszałem głośny, kobiecy głos.
-Już idę, mamo!- krzyknął- Muszę już iść, cześć!- pożegnał się i zniknął za rogiem. Frank, Frank Iero... Ładnie brzmi. Ciekawi mnie tylko jedna rzecz: czemu był taki speszony, bo nie uścisnął mi dłoni, odmówił pokazania okolicy? Coś w tym chłopaku tak mnie zaintrygowało, że poczułem chęć dokładnego poznania tej osoby...
******
Od naszego spotkania minął tydzień. Przez ten czas tylko kilka razy widziałem go w szkole. Codziennie po lekcjach wyglądałem przez okno w nadziei, że go zobaczę. Wpadam w obsesję chyba! Nie wiem, skąd u mnie takie zachowanie. Zawsze zimny, niedostępny, nieczuły Gerard, teraz potrzebuje bliskości drugiego człowieka. Czemu? Może to przez rodziców, których wiecznie nie ma w domu, albo tęsknię za Mikey' m? Nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia. Spojrzałem na szare niebo. Zanosiło się na burzę. Nagle poczułem wielką chęć na wyjście na dwór. Ubrałem się i poszedłem do pobliskiego parku. Przechadzałem się ścieżkami, wdychając specyficzne, jak to przed burzą, powietrze. Skręciłem w lewo w celu odpoczęcia na mojej ulubionej ławce. Tak, ona była zupełnie inna niż wszystkie. Miała wyskrobany napis:
"If you don't fight, you will have nothing" - sam to wyciąłem, zaraz po śmierci Eleny. Wróćmy jednak do tematu. Zauważyłem, że ktoś siedzi na mojej ulubionej ławce. No krew mnie zalała. Tyle tu innych ławek, a ten ktoś musiał usiąść akurat na mojej, MOJEJ! Podszedłem bliżej, aby grzecznie przekazać nieznajomemu, żeby spieprzał na drugą, ale im bliżej podchodziłem, tym bardziej nieznajomy stawał się znajomym. Cóż za zbieg okoliczności...
-Przepraszam, mogę się dosiąść?- spytałem głosem staruszka.
-Ależ oczywiście, niech pan siada- odpowiedział, nie odwracając głowy, więc usiadłem koło niego.
-Eghem- chrząknąłem- Cześć!
-Gerard? To ty? A ja cię nie poznałem, po tym głosie!- odwrócił się twarzą do mnie.
-Co ty tu robisz, Frank?
-A tak sobie siedzę. Lubię czasem pobyć sam... A ty?
-Ja tak samo. To moja ulubiona ławka, wiesz?
-Tak? To w takim razie przepraszam najmocniej, Milordzie, za posadzenie mojego zacnego dupska na twoim terenie- odpowiedział poważnie.
-Ha ha ha! Jaką by tu karę wymyślić za tak nieczcigodny czyn? Kamieniowanie? Nie, to by było za nudne... Już wiem! Będziesz pracował u starej wiedźmy ze spożywczaka. Buahahahahahaha! - zaśmiałem się niczym szaleniec.
-O nie! Tylko nie to! Oszczędź mnie, zacny panie!- zrobił przerażoną minę i obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem. Frank również chyba zauważył, że z tą sprzedawczynią ze spożywczego jest coś nie tak. Stara, zgarbiona, samotna pani z siwymi lokami na głowie i wielkim pieprzykiem pod nosem. Ona jest czasem nawet przerażająca, a zwłaszcza kiedy jest awaria prądu i musi zapalić nagle latarkę, no horror istny! Mówi do siebie i podobno ma pięć kotów, z którymi dzieli wszystko. To już jest nad wyraz dziwne... No ale odbiegłem od tematu. O czym to ja...? Ach tak! Po niekontrolowanym ataku śmiechu powiedziałem:
-Ale tak na serio, to możesz tutaj siedzieć.
-Uff... Co za ulga- powiedział, obdarowując mnie cudnym uśmiechem.
-Frank- zmieniłem ton- Mogę cię o coś zapytać?
-Jasne.
-Kim byli ci goście wtedy w parku?
-E tam, tacy jedni, co lubią się znęcać na słabszymi i myślą, że są lepsi...
-Ale czemu się nie broniłeś?
-A niby jak? Cała zgraja się na mnie rzuciła, a ja biedny co miałem zrobić? Nie jestem przecież taki silny jak oni!
-Frank, jaka zgraja? Przecież ich było dwóch, trzeba było kogoś zawołać...
-Dwóch?- zmieszał się- A tak, racja. Dwóch było...
-Frank?
-Co?
-Ładną mam dzisiaj czapkę?- spytałem podejrzliwie. Coś było nie tak, może dalekowidz?
-Tak, piękną! Do twarzy ci w niej!
-Serio? Dzięki, tylko że ja nie mam czapki, Frankie- patrzyłem jak chłopak blednie, a jego ręce się trzęsą.
-Gerard, ja...- jąkał się- Ja jestem niewidomy...- takiej reakcji się nie spodziewałem...
No więc to był Part 2. Mam nadzieję, że się spodobał. Tak jak już mówiłam, przez te dni wolnego postaram się jeszcze coś napisać z rozdziałów. Natomiast kolejnego partu spodziewać się możecie w piątek, a jak nie, to na pewno w sobotę ^^ Wiem, że to dość długo, ale nawet w te trzy dni wole mam dużo do zrobienia. Mam nadzieję, że się za to na mnie nie obrazicie <robi minę słodkiego szczeniaczka i błaga o przebaczenie> :3
PS Betuję sama, więc jakby były jakieś błędy albo coś, to piszcie śmiało w komentarzach, a ja postaram się naprawić. No i oczywiście błędy typu "samo i, nieprzesunięta na dół" - proszę mnie za to nie kamieniować, ale w pośpiechu piszę i nie mam czasu na poprawianie takich drobiazgów. :D
Ja cię chyba kiedyś ukatrupię za przerywanie w takich momentach. Nu, nu, nu, tak nie można, nooo. I Frankie... Niewidomy? Hmmmm, nigdy takiej koncepcji nie spotkałam... Nie mogę się doczekać dalszych części, bo to jest zajebiste :3 Hahahaha, czekam. Lololo. Ja na prawdę... Nie wiem co powiedzieć, wybacz za tą wypowiedź bez ładu i składu...
OdpowiedzUsuńPrzerywanie w takich momentach to moja specjalność xD I właśnie taki był mój plan, więc... BUAHAHAHAHAHAHAHA! UDAŁO MI SIĘ!!!!!!!!!!!!! :D
UsuńAle muszę się jeszcze zapytać: Frankie jest niewidomy od zawsze czy stracił wzrok w wypadku, czy czymś tam? Nie doczekam się... I kiedyś spotkałam koncepcję niewidomego Gerarda, ale Frankiego nigdy.
OdpowiedzUsuńNo widzisz xD Chciałam, żeby było oryginalnie i BUM! Franuś niewidomy :) No a wszystkiego dowiesz się w następnym rozdziale. Tak, wiem, jestem wredna, ale muszę mieć jakieś zajęcie, nie? <3
UsuńWuuuuut? '.' Niewidomy? Ale... ale jak to? No, proszę cię! Nie może być! Mimo, iż to jest coś zupełnie nowego i chyba tylko jeden raz czytałam "niewidomego Frerarda", to... Szok, zaskoczenie... Matko, nie wiem jak nazwać te uczucia. Ale w każdym bądź razie ogromnie mi się podoba to, jak prowadzisz fabułę i po prostu... Nie no, bardzo mi ten pomysł przypadł do gustu. I wybacz, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale jakoś nie miałam okazji. Życzę ci weny i mam ochotę cię zabić za kończenie w takim momencie, soooł... Strzeż się :D Czekam na nexta <3 A i jeszcze jedno! Moja zboczona intuicja się obudziła, kiedy przeczytałam to zdanie:
OdpowiedzUsuń"to śmiało pukaj do mnie"
Jakby tak usunąć "do", to by wyszło... No... Sama wiesz xD
O jezu. DDD: *idzie czytać dalej*
OdpowiedzUsuńTo jest boskie. Szacun, bede czytala wszystkie części
OdpowiedzUsuń